Weekend zacząłem od wycieczki z tatą po terenach Krzyska, czyli okolice Buku, Kłodzina i Łęgna.
Wystartowaliśmy o 9:00, na termometrze 5 stopni, nie jest źle, kierunek Grabin Tata chce odwiedzić starego znajomego. Niestety nie wszyscy mają tak dobrze jak my i nie muszą pracować w soboty. Nie zastaliśmy Taty kolegi, dziś pracuje.
Pałac w Buku stały punkt naszych wycieczek w tamtej okolicy.
Żwirownia w Kłodzinie już się nie rozrasta teraz kopia w dół, pamiątkowa fota z samowyzwalacza i w drogę.
Próbny wykop w poszukiwaniu wapienia tzw. zielonka.
Polna drogo koło zielonki w kierunku wsi Kłęby gdzie stoi pozostałość po holenderskim wiatraku.
A oto wcześniej wspomniana pozostałość. Z wioski polna droga pojechaliśmy nad jezioro w Golczewie.
Krótka przerwa nad jeziorem i w droge w kierunku Czarnogłowia.
Kolejna fotka do albumu.
Ruiny wiatraku w Czarnogłowiu, identyczny jak w Kłębach. Z Czarnogłowia obraliśmy kierunek Dom.
Najgrubszy Buk w Polsce Niedaleko wsi Olszyca.
W lesie na próżno szukać wiosny.
Podczas wycieczki odwiedziliśmy Pana Marka który podarował Tacie ramę od motocykla Victoria V99 z 1939 roku .
A oto podarek, Tata już się nim zajął. Pozdrowienia dla pana Marka, już wkrótce odwiedzimy go na Victorii.
Niedzielne jeżdżenie wypadło przypadkiem, zadzwonił Krzysiek czy nie chce z nim jechać do jego rodziców w Buku, chwilę potem zadzwonił Zbyszek, z pytaniem czy dzisiaj planujemy jakąś trasę, jak powiedziałem że jedziemy z Krzysiem do Buku to odpowiedział, że za godzinę będzie i się rozłączył. Jak powiedział tak zrobił. W Buku u Krzyśka rodziców był Krzyśka szwagier, któremu Krzysiek dał się przejechać garbuską, to nie było najlepsze posunięcie jak się później okazało.
Pierwszy postój koło żwirowni, na przerywaczu w Krzyśka maszynie zebrała się kropelka oleju powodując nierówna prace silnika, szybko wyczyściliśmy przerywacz i w drogę do Kłodzina w poszukiwaniu grobowca rodziny Flemingów.
Wejście do grobowca było mocno zarośnięte część stropu już się zarwała.
A w grobowcu cała masa ludzkich kości i trumna, już się ktoś do niej dobierał.
Wokół grobowca był cmentarz, na którym Zbyszek znalazł kość piszczelową, ktoś musiał ostro tam kopać.
Zbyszek odpoczywa na poboczu, a ja z Krzyśkiem w szczerym polu czyścimy w jego maszynie gaźnik.
Parking przy OSP Golczewo okazał się metą dla Krzyśka maszyny, po wymianie świec, kondensatora i przerywacza okazało się że w garbatej poleciała cewka zapłonowa,. Niestety nie mieliśmy zapasowej cewki i pozostało nam tylko wezwać Assistance, w tym wypadku Krzyśka żonkę. Z Golczewa pojechaliśmy asfaltem do Miętna na Krzyśka działkę, gdzie czekała na nas kiełbasa z ogniska. Dzień bez przygód to dzień stracony :) Od Buku ktoś wbijał szpilki w Krzyśka lakę Voodoo, skutecznie "umilając" mu wycieczkę.
Tak pewnie wyglądała lalka Krzyśka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz