Na motocyklu nie siedziałem od rajdu "daleko od szosy V" , czyli jakieś trzy tygodnie. Całą sobotę lał deszcz, miałem nadzieję, że w niedziele deszczowe chmury trochę odpuszczą i będę mógł wskoczyć na moto. Temperatura idealna +12 stopni czego więcej chcieć, żeby nie padało, niestety nie można mieć wszystkiego, lekko mży, ubieram przeciwdeszczówkę i w drogę.
Pierwszy postój w Miętnie przy dworku.
Dworek wybudowano na początku XX wieku. jego powierzchnia wynosi 372m2, w sąsiedztwie znajduje się park z XIX wieku o powierzchni1,35ha.
Po wojnie mieściły się tam biura PGR. Obecnie budynek niszczeje do czego przyczynili się złomiarze pozbawiając budynek dachu .
Tak wygląda hol i klatka schodowa, nawet schody poszły na opał.
Wejście do piwnicy od strony parku.
Wszystko co metalowe zostało starannie wycięte lub wykute.
Za czasów PGR-u w tym pomieszczeniu mieściła się stołówka dla pracowników.
Ostatni rzut oka na budynek i w drogę.
Kilka kilometrów za Miętnem w kierunku Dąbrowy Nowogardzkiej odwiedzam tzw. źródełko, niewielki ciek wodny ma tam swój początek.
SPA na dziko:)
Niewielka rzeczka Wołczenica.
Tak wygląda dzik po dzikim SPA.
Dwie ślepe drogi, zmuszony byłem zawrócić.
Mostek niedaleko Dąbrowy, a pod nim Wołczenica już troszkę szersza.
Złota Polska jesień i kolejna droga do nikąd.
Trasa krótka, ale przyjemna, nawet deszcz mi nie przeszkadzał, do domu dotarłem zadowolony. Odziwo nawet nie zmarzłem, moja maszyna za to wygląda jak by brała udział w rajdzie enduro, będzie co czyścić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz