W drogę wyruszyliśmy późno, bo dopiero około ósmej.
Zwarci i gotowi do drogi, przed nami 125 km na ruskich świeczkach zamiast świateł (nie dotyczy Marka kaśki).
Jezioro Pile miejsce naszego obozowania, na zlot dotarliśmy parę minut po drugiej w nocy i nie mogliśmy znaleźć wolnego kawałka trawy pod namiot.
Tak wyglądał nasz obóz nad ranem.
Sobota zleciała na dopracowywaniu Zbyszka maszyny i kąpieli w jeziorze, oczywiście zachaczyliśmy również o zlotowisko.
Po obiedzie dołączył do nas Konrad, zafundował sobie przelot śmigłowcem w kształcie kajaka, jak wysiadł z maszyny jego twarz miała taki sam kolor jak jego kask :)
Na zlot jeżdżę od ładnych kilku lat i jeszcze nie widziałem na tej imprezie tyle wiary.
Nasz nocleg to samo miejsce co w sobotę, tylko do wystroju Zbyszek dołożył siatkę maskującą.
Siatka spełniła swoją funkcje, bo nasz obóz w nocy odwiedziły dziki, Marek polował na nie rurkami z namiotu (nic nie ustrzelił-dziczyzny nie będzie).
Śniadanie z ogniska z widokiem na jezioro.
Trofea z jeziora po dziesięcio minutowej kąpieli: wiosło, gaśnica, pochwa na szpadę, dwa radzieckie kubki i dwa talerze.
Dom oficera zbudowany w latach 1934-36. Reprezentacyjny budynek garnizonu Gross Born.
Szkolono w nim niemieckich oficerów i podoficerów, w nocy pierwszego lutego budynek staną w płomieniach, większa część budynku spłonęła.
Podziemny korytarz w domu oficera ciągnie się pod całym budynkiem.
Graficiarze już tam byli i malunki zostawili.
Czas uzupełnić zapasy w lokalnym sklepiku
Czekając na Krzyśka poszedłem ze Zbyszkiem pozwiedzać dawne koszary dziś to teren prywatny, a tak wygląda poddasze.
Około południa dołączył do nas Krzysiek.
Pamiątkowe foto przy pomniku i ruszamy zwiedzać okolicę.
Radziecki cmentarz z ciekawym pomnikiem Iwana Poddubnego w kształcie pepeszy.
Leśna droga w kierunku wrzosowisk, Zbyszek na czele.
Parking na wrzosowiskach, na punkt widokowy zasuwamy z kamasza.
Kłomińskie wrzosowiska są jednymi z większych w europie, cała ekipa w komplecie.
Miasto widmo, niszczeje w oczach - złomiarze robią swoje.
Widok z czwartego piętra na nasze koniki.
Kiedyś był tu mały pokój.
W piwnicy ruscy trenowali karate, pewnie była tu jakaś siłka.
Za kilka lat po tym blokowisku nie zostanie kamień na kamieniu.
Z Martim i Zbyszkiem podbiliśmy jeden z dachów miasta widmo.
Parkowanie bez użycia stopek.
Niedokończona oczyszczalnia.
Baza rakietowa Brzeźnica, schron wyrzutni nuklearnej SS-20.
Magazyn amunicyjny jeden z trzech na terenie bazy Brzeźnica.
A tak wygląda jego część po zejściu cztery metry w dół.
Zbyszek wraca na prom :)
Pomnik na wjeździe na teren obozu jenieckiego Oflag II D Gross Born. Przebywało w nim 3731 Francuzów i 5.391 Polaków.
Jeniecki cmentarz obozu Oflag II D, w tym miejscu zostaliśmy spisani przez leśników za jazdę motocyklami po lesie, na szczęście obyło się bez mandatu.
Miejsce, w którym przechodził wał pomorski.
Cmentarzysko samolotów w Nadarzycach, teren lotniska wojskowego niedostępny dla cywilów w moro.
Rozlewiska Nadarzyckie.
Czas na obiad.
Tama na rzece Piławie. To był nasz ostatni przystanek na Pojezierzu Drawskim następny u Krzyśka na działce.
Pierwsze co zrobiliśmy po dojechaniu na działkę to ogniska bo w drodze troszkę pokropiło.
Gospodarz rozkłada zaopatrzenie.
Poniedziałkowy poranek.
Nasze koniki na wypasie :)
Po południu odprowadziliśmy Marka do Kikorzy.
Pilot Marka (szybkie ręce-kabel od masła)
Ekipa w komplecie, do następnej wspólnej wycieczki;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz